Kids Lifestyle

Teraz pora na moje dziękuję dla WAS – zimowy konkurs!

DSC_6601aTyle się rozpisuję o prezentach świątecznych, o zabawakach, które są warte naszej uwagi. Testuję dla Was, piszę gimanstykuję się. Właśnie, co ja bym pisała gdyby nie było Was? Każdy kometarz, like, serdukszo to swojego rodzaju Wasze podziękowania dla mnie, znak, że jesteście ze mną. Teraz ja dziękuję Wam i organizuję kilka konkursów na Święta.

To pierwszy z nich 🙂

Zasady naszej zabawy 🙂

1) OBSERWUJ/Polub @MODELSOUTFIT oraz@JANODPOLSKA na facebooku bądź instagramie.
2) UDOSTĘPNIJ GRAFIKĘ KONKURSOWĄ Z HASZTAGIEM #MODELSOUTFITJANOD na facebooku bądź instagamie.
3) NAPISZ  NA WWW.MODELSOUTFIT.PL POD POSTEM KONKURSOWYM CZYLI DOKŁADNIE TUTAJ KOMENTARZU 🙂
JAKĄ ZABAWKĘ Z DZIECIŃSTWA WSPOMINASZ DO DZIŚ?

ZABAWA TRWA DO 04.12.15 DO GODZ. 14.00

WYBIERAMY DWIE OSOBY, KTÓRE NAGRODZIMY -ZESTAWEM INSTRUMENTÓW BĄDŹ BĘBENKIEM OD FRANCUSKIEJ FIRMY JANOD.

Zimowy konkurs!Wygraj zestaw muzyczny bądź bębenek od JANOD (1)

fot. Aleksandra Graff 

You Might Also Like

53 komentarze

  • Reply
    Annie Wegner James
    Listopad 24, 2015 at 4:01 pm

    Pierwsze co mi przyszlo na mysl to akurat radyjko od Twojej Mamy. Cudowny gest. Gdy zauwazyla ze tak sie jaram Twoim i smutno mi ze ja takiego nie mam natychmiast kupila mi dokladnie takie. samo. Megaaa mily gest tak rzadko spotykany w tych czasach 😉

    • Reply
      Kasia
      Listopad 27, 2015 at 10:23 am

      Patrz a ja nawet tego nie pamiętałam już dobrze…. no to była miła historia :* :* :* :* :* :*

  • Reply
    dariuszkka
    Listopad 24, 2015 at 4:03 pm

    Moją ulubiona zabawką było to wszystko, co nie przypominało zabawek. W szczególności gary i drewniana łycha, którą można było w owe gary naparzać. I portfel mamy leżący zawsze na radiu w kuchni. Wspinałam się na bufet, sięgałam po portfel i wysypywalam całą zawartość. Oglądałam zdjęcia, przesypywalam monety. Oglądałam zapisane papierki – prawdziwa skrzynia skarbów! W tamtych czasach nie było kart. Ale za to było więcej drobniaków. Udawałam, że jestem w sklepie i płacę za okoliczne sprzęty kuchenne. Zarówno gary jak i portfel zajmowały przez długi czas pierwsze miejsce i dlatego przyznaję im jednocześnie tytuł “najlepszej zabawki”

  • Reply
    Justyna Smycz
    Listopad 24, 2015 at 4:09 pm

    Jaką grę najbardziej pamiętam… hmmm tych gier było mnóstwo, ale tak bardziej lubiłam, gdy wspólnie z kolegami i koleżankami po szkole spotykaliśmy się na górce, by zagrać w palanta. To taka polska odmiana gry w baseball. Mogliśmy na tej grze spełniać całe popołudnia. Teraz z perspektywy czasu wydaje mi się, że ta gra tworzyła więź między wszystkimi dziećmi… nie ważne było czy grała młodzież, gdy przyszło dziecko z pierwszej klasy podstawówki też mogło spróbować swoich sił. I chyba to było najlepsze. Nie było podziałów tylko jedna wielka kupa śmiechu i zabawy.

  • Reply
    Aneta
    Listopad 24, 2015 at 4:14 pm

    Moją ulubioną zabawką z dzieciństwa, którą do dzisiaj wspominam jest drewniany, lekko poniszczony, kolorowy piesek ciągnięty na czerwonym sznurku.

  • Reply
    Sofija Wieszczeczyńska-Anlauf
    Listopad 24, 2015 at 4:41 pm

    Moją największą sympatię i dziecięcą miłość zyskał pluszak. Zielony królik, którego dostałam jak bardzo mała dziewczynka. Miałam może 5 lat. Tak go pokochałam, że został ze mną do dzisiaj. Był prze, wiele lat moją pudusią i przyjacielem gdy o pływalni do krainy snów. I może dla kogoś to wstyd ale przyznam się, że spałam z tym misiem jeszcze jako nastolatka i to bardzo długo. Myślę, że jest mi drogi tym bardziej, że był jedną z niewielu zabawek jakie miałam i dostałam go od osoby, która zawsze była bliska mojemu sercu. <3

    • Reply
      Kasia
      Grudzień 7, 2015 at 9:41 am

      też miałam takiego misia i spałam z nim jeszcze na studiach. Dziś śpi z nim Franek 🙂

  • Reply
    Matka bez tabu
    Listopad 24, 2015 at 5:07 pm

    W czasach mojego dzieciństwa raczej tendencje były do gry typu bierki 😉 Wśród sklepowych półek niezrozumiała była pustka. Dlatego zabawka dawała mi o wiele więcej radości aniżeli w dzisiejszym życiu moich dzieci. Dla mnie szczytem marzeń były lalki. Marzyłam o takiej all inclusive 😉 z wielkiej metropolii. Dlatego tak bardzo utonęłam we łzach zachwytu kiedy znalazłam najlepszą z najpiękniejszych Anię. Leżała pod choinką. Pamiętam, że była bardzo wysoka, wzrostu dwulatki może. Miała długie blond włosy, sukienkę w kwiatki i piękne baleriny koloru brąz. Tak, tak, baleriny. I chodziła. Chodziła z nogi na nogę. Z Anią rozsiadałam się w fotelu, przeglądałam się z nią w lustrze, chodziłam od wersalki do fotela! Odkrywałam z nią dziewczęcy świat. Słowa uznania należą się Cioci z USA 🙂 Spisała się na medal!

  • Reply
    Ola mama Lilicji
    Listopad 24, 2015 at 5:49 pm

    Moja zabawka którą wspominam to KONKULINDA 🙂 Pozytywka wiewiórka przywieziona przez babcię z Berlina. Oczywiście był to w tamtych czasach luksus! Imię wymyśliłam ja i naprawdę nie wiem dlaczego i co ono oznacza 😉 Najfajniejsze jest to że pozytywka cały czas działa. Teraz bawi się nią moja córka Lili. Niestety ząb czasu odcisnął na niej swe piętno i wygląda jak z horroru 😉 Ma wydrapane oczy (to chyba zrobiłam ja w dzieciństwie) i cała jest podrapana.
    Cieszę sie, że mam taką pamiątkę z tego okresu życia, dlatego Lili już dostała swoją własną pozytywkę (konkulindy jej oddać na zawsze nie planuję 😉 ). Teraz muszę wybrać coś dla naszego nowiuteńkiego członka rodziny Teo 🙂
    Szkoda że nie można dodać zdjęcia, chętnie bym ją wszystkim pokazała tą moją konkulindę 🙂

  • Reply
    Jasiowa Mama
    Listopad 24, 2015 at 8:43 pm

    Kiedy miałam bodajże 6 lat dostałam pod choinkę od Mikołaja szmacianą lalę, która z jednej strony była pomarańczowa i miała otwarte oczka, zaś z drugiej była ubrana na niebiesko i miała zamknięte oczka. Nie mam pojęcia skąd wzięło się jej imię, ale nazywała się Makotra. Przez dłuugi czas z nią spałam. Gdy kładłam się do łóżka zawsze pamiętałam, żeby odwrócić moją lalę na tę stronę, na której miała zamknięte oczka, przecież ona też musiała się wyspać. Do dziś z rodzicami wspominamy dzień, kiedy Makotra gdzieś zginęła a ja zapłakana i zrozpaczona nie chciałam bez niej położyć się spać. Wszyscy jej szukali, a ona spokojnie leżała sobie za łóżkiem.
    Teraz kiedy jeżdżę z synkiem do moich rodziców to Jaś od razu idzie do babci i mówi “Baba, daj lale”. I mocno przytula wysłużoną Makotrę, która zawsze będzie przypominała mi o moim wspaniałym, beztroskim dzieciństwie.

  • Reply
    Monika RP_
    Listopad 25, 2015 at 7:24 am

    Najwspanialsza zabawa z córką to nasze przebieranki. Pewnego dnia gdy się malowałam i przygotowywałam na wyjście firmowe moja córka powiedziała “Mamuś czy ja też mogę się pomalować i wystroić w suknie jak Ty”
    Spojrzałam na nią z pod łba ze zdziwieniem, że moja słodka dwulatka z nieskazitelną cerą chce się malować ale pomyślałam sobie czemu nie raz się żyje. Ja też jak byłam w jej wieku chciałam być “damą”. Powiedziałam Maluchowi, że następnego dnia zrobimy sobie BAL. Przyszłam z pracy kupiłam balony, odebrałam córkę z przedszkola, przebrałyśmy się w moje suknie jakieś tiulowe które zostały z “panieńskich czasów” pomalowałyśmy sobie przesadnie usta i oczy, włączyłyśmy “Kaczuszki” i “Mucha w samolocie” i ze dwie godziny tańczyłyśmy i śmiałyśmy się.
    Gdy przyszedł czas usypiania, Marysia powiedziała mi na uszko “mamusiu to był najwspanialszy bal na jakim byłam”…

  • Reply
    Mama Zuzi i Filipka
    Listopad 25, 2015 at 9:44 am

    Moją ulubioną zabawą z dzieciństwa była zabawa w dom. Kiedyś nie było tak pięknych drewnianych kuchni czy drewnianych warzyw i akcesoriów do gotowania, dlatego trzeba było wykazać się odrobiną kreatywności i wyobraźni. Jako kuchenka służył blat meblościanki w pokoju rodziców, piecykiem była szafka pod blatem, garnki i łyżki podebrane z kuchni w których gotowałam zupę z klocków którą degustowały się później pluszowe misie i lalka Zuzia 🙂

  • Reply
    Emila
    Listopad 25, 2015 at 9:47 am

    Moja zabawa z dzieciństwa jaką najlepiej wspominam to wakacje u babci na wsi i lepienie z gliny 🙂
    Podwórko w jednym miejscu miało jej sporo, gdy nie mogliśmy jej z bratem wyciągnąć nosiliśmy wodę i polewaliśmy ziemię aby wygrzebać z niej glinę. Lepiliśmy mnóstwo rzeczy zabierając babci z kuchni łyżki i widelce, a potem chowaliśmy je w piaskownicy.
    Ulepione figurki babcia stawiała na płocie aby mogły wyschnąć. Niby to nic ale potrafiło nas zająć na długi czas.
    Wspominam to bardzo miło,że można było znaleźć tyle fajnych pomysłów gdzie nie było internetu ba nawet komputera, do domu wbiegaliśmy tylko jeść bo cały czas była inna zabawa, aż do dobranocki 🙂

  • Reply
    Bianca
    Listopad 25, 2015 at 10:04 am

    Do moich ulubionych zabawek należał pluszowy piesek oraz tamburyn-grzechotka. Mój synek Maksio uwielbia instrumenty (sądzimy, że będzie kiedyś muzykiem :D) i gdy jesteśmy u rodziców to on również lubi się bawić tym tamburynem (wciąż u nich leży). Fajne jest to, że Maksio się bawi czymś, czym mamusia się też bawiła 🙂 nie ukrywam, że instrumenty Janoda wsperałyby karierę muzyczną Maksia (ale wiadomo przecież, że na pierwszym miejscu mają służyć do dobrej zabawie) 🙂

  • Reply
    emka
    Listopad 25, 2015 at 1:18 pm

    Drewniane klocki – przekładać, rozkładać, układać, rozrzucać, budować i burzyć. Można było zrobić z nimi wszystko wedle własnej wyobraźni. Są niezastąpione i poruszają wszystkie zmysły. Dlatego moje dziecko również ma takie klocki i uwielbia je, a ja mam powrót do dzieciństwa.

  • Reply
    Ewelina mama Gabi
    Listopad 25, 2015 at 1:49 pm

    A ja do dziś wspominam fajną zabawkę jaką robił mi tatuś nazywał się “Buczek” . Na sznureczek napleciony został guzik i na palec wskazujący nakładało się sznurek trzeba było ruszać jednocześnie guzik się kręcił trzeba było pilnować włosów żeby nie wplątały się w sznurek i guzik . Taka mała rzecz a tak cieszyła tatuś miał tyle pomysłów i teraz dziadziuś wnuczce robi małe cieszące zabawki 🙂

  • Reply
    Marta M
    Listopad 25, 2015 at 2:05 pm

    Moją ukochaną zabawką, która towarzyszyła mi w spaniu, jedzeniu, spacerach, zabawie była lalka. Ale nie taka zwykła. Moja nie miała rąk i nóg, na czubku głowy była łysa, więc włosy zdobiły ją tylko dookoła, oczka wpadły jej do główki, ogólnie obraz nędzy i rozpaczy. Wyglądała strasznie i właśnie dlatego tak bardzo ją ukochałam. Znalazłam ją na osiedlowym podwórku. Wiedziałam, że żadne inne dziecko jej nie zechce, a to do którego należała tak ją poniszczyło i porzuciło i to sprawiło, że ją przygarnęłam. Rodzice byli niezbyt zachwyceni moim wyborem, ale na szczęście pomogli mi ją umyć i zaakceptowali moją nową przyjaciółkę. Przez długi czas towarzyszyła mi w moich małych, dziecięcych przygodach, a teraz leży bezpiecznie w pudełku sentymentalnym z pamiątkami, bo nigdy nie miałam serca, by ją wyrzucić.

  • Reply
    Paulina
    Listopad 25, 2015 at 2:10 pm

    Ja z największym sentymentem wspominam lalkę, która dostałam od chrzestnej, miałam wtedy jakieś 6 lat. A dokładnie był do bobas, chłopczyk nazwany przeze mnie Tomaszkiem. Dzidziuś raczkowac i co jakiś czas upadal na łokieć, śmiał się i kręcił główką. Niestety żywot Tomaszka skończył się gdy ja wierząc ze moja koleżanka tak samo dobrze zajmie się nim jak ja, pozwoliłam jej go wziąć na huśtawkę, Tomaszek spadł i odpadła mu główka, którą tak pięknie kręcił, ach co to była za tragedia 😉

  • Reply
    Justyna Smycz
    Listopad 25, 2015 at 4:03 pm

    Moją ulubioną zabawką była lalka barbie, której zginały się nóżki i rączki. Do dopiero był hit! Bawiłam się nią na okrągło. Lalkę dostałam od Cioci i pamiętam, że wszystkie koleżanki mi jej zazdrościły. Szyłam dla niej sama ubranka i akcesoria. Najlepiej wychodziły mi jednak kołderki. Mimo wszystko zawsze byłam dumna z tych jej strojów 🙂 To były czasy…

  • Reply
    lady mami
    Listopad 25, 2015 at 4:08 pm

    Bez zastanowienia moge napisac ze moja najukochansza i w ogole naj naj zabawka z dziecinstwa byl drewniany wystrugany przez mojego zdolnego dziadka samochodzik. Tak! Bawilam sie samochodem a nie lalkami jak na dziewczynke przystalo. Pamietam ze nie raz o malo krew sie nie polala o ten samochodzik. Moj brat mi go podkradal. Oj blad to ja mu go zabieralam i przywlaszczalam. Niedobra ze mnie siostr byla. W koncu brat sie poddal i mi go oddal. samochodzik dlugo byl ze mna i zawsze przypominal mi dziadka.

  • Reply
    Lineczka192
    Listopad 25, 2015 at 5:10 pm

    Moje dzieciństwo nie było jak z bajki. Zamiast bawić sie w najlepsze klepałam słodką biedę,w licznym gronie braci i sióstr. Ale byc może właśnie to ukształtowało mnie na życie. Ale zabawe to myśmy nie mieli. Właściwie to miałam tylko takie “po tuningu”. Czyli po starszym rodzeństwie. Lalki z wydłubanymi oczami, samochody bez kół. Nic dziwnego że wolałam skakać po drzewać i kałużach niż się nimi bawić. Ale pamiętam jeden słoneczny lipcowy dzień. Kiedy to cała brudna wracałam od koleżanki,a mój dziadzunio ukochany zawołał mnie i podarował mi male zawiniątko. Widziałam jak wychodziłam,że co strugał,aż wióry leciały. Rozwijam,patrzę,a to własnoręcznie wystrugana piszczałka! Tak taka do grania! Nawet nie wiecie ile miałam radości. Az krzyczałam z zachwytu! Raczej piszczałam,a wszyscy mi zazdrościli. Tylko biedny dziadzio musiał wszystkim nam strugac piszczałki.

  • Reply
    olab
    Listopad 25, 2015 at 8:06 pm

    A ja najbardziej pamiętam lalkę Martę. Taką dużą,wielkości półrocznego dziecka. Rodzice dostali ją dla mnie jak mama była w ciąży od przyjaciół z dawnego RFN-u. Oj ile ta Marta przeszła z mną….Mama skombinowała mi dla niej ubranka, a ja bawiłam się nią w chrzciny, we fryzjera, w salon piękności ( skutki lalka ma do dziś – pomalowane mazakami paznokcie i policzki Na jej szczęście włosy miała jakby narysowane na gumowo plastikowej głowie) Ale to były super czasy!!!!

  • Reply
    Kasia
    Listopad 25, 2015 at 8:56 pm

    Wspominam z uśmiechem na twarzy wiele chwil i wiele zabaw z dzieciństwa. Jednak najszerszy mentalny uśmiech wywołuje u mnie wspomnienie pewnej uroczej zabawy, którą wymyśliliśmy z bratem i mamą.
    Mieliśmy może po 4, 5 albo 6 lat, na pewno było to zanim poszliśmy do szkoły podstawowej, i uwielbialiśmy jeszcze przytulać się do mamy. Często rywalizowaliśmy o większą część maminego ciała, o bycie bliżej jej twarzy, o to, by zostać przytulonym obiema rękoma tej ukochanej przez nas osoby. Jak to w rodzeństwie.,, Może właśnie ze względu na to nasze iście sportowe podejście do przytulania, mama, która notabene miała, i ma do dziś, niezwykłą i niespotykaną wyobraźnię, wymyśliła zabawę, polegającą właśnie na przytulaniu, jednak z odrobiną adrenaliny, pozwalającą przeczekać moment, kiedy to drugie zostaje przytulone bez napadów wściekłości i zaciekłych na nie ataków. Zabawa nosiła nazwę “Miluszki”. Miluszkami byliśmy, zawsze i niezmiennie, my z bratem. Miluszki uwielbiały przytulanie i pieszczoty. Naszą, miluszków, rolą było dawanie się przytulać i głaskać mamie, przy zachowaniu pełnej czujności, ponieważ nigdy nie wiedzieliśmy czy mama również jest miluszkiem, czy nie jest przypadkiem podstępnym miluszkojadem, przebranym za miluszka. Jeśli była miluszkiem, przytulała nas, a my przytulaliśmy się do niej, jeżeli natomiast nagle okazywało się, że jest miluszkojadem, zaczynała nas łaskotać i udawała, że nas zjada. Kiedy jeden miluszek dawał się oszukać niecnemu miluszkojadowi, zadaniem drugiego było go uratować.
    Szaleństwom nie było końca, a mama w prosty i niezwykle przyjemny sposób połączyła pieszczoty z zabawą i z aspektem wychowawczym – lepiej pomagać sobie nawzajem niż ze sobą rywalizować. Wspominam tę zabawę do dziś i gdy tylko moja córeczka podrośnie, na pewno będziemy bawić się w “Miluszki” 🙂

    • Reply
      Kasia
      Listopad 27, 2015 at 10:22 am

      Nawet nie wiecie jak bardzo lubię czytać Wasze wypowiedzi :*

  • Reply
    Kasia
    Listopad 25, 2015 at 9:07 pm

    Ach… Zabawkę, nie zabawę… Tu: http://www.konkursowemamy.pl/2015/11/wygraj-zestaw-instrumentow-od-janod.html jest błąd – napisano “zabawę”, dlatego też opisałam naszą zabawę z dzieciństwa. Jeśli mogę udzielić odpowiedzi jeszcze raz, to oto i ona:
    Jest pewna zabawka z dzieciństwa, którą wspominam do dziś. Mało tego, nawet do tej pory ją mam i pewnego dnia podaruję ją swojej córeczce. Pewnego dnia, bo na razie jest na tyle malutka, że prawdopodobnie by się jej przestraszyła… Nie tylko ze względu na wiek zabawki – ma ponad 20 lat, ale także ze względu na jej wygląd, który nie zmienił się wiele przez te 20 kilka lat. Jest to lala – lalka szmacianka, którą uszyłam w dzieciństwie, mając bodajże 8 lat, dla młodszej koleżanki, którą opiekowałam się jak młodszą siostrą. Uszyłam tę moją nieszczęsną Zuzię, a potem wstydziłam się jej małej Dusi dać… Mimo, że jak na wytwór ośmioletnich rączek, lalka była całkiem udana, nie wierzyłam w swoje siły na tyle, by zgodnie z pierwotnym zamiarem, podarować ją koleżance.
    Do dziś Zuzia jest ze mną, jako pamiątka, ale również jako swego rodzaju czerwona lampka – przypomnienie, że muszę wierzyć w siebie. Jej rola w moim życiu jest też o tyle znamienna, że dzisiaj zajmuję się właśnie, między innymi, szyciem zabawek dla dzieci.

  • Reply
    Danuta
    Listopad 25, 2015 at 9:30 pm

    W dzieciństwie dziadek podarował mi domek dla lalek, nad którym pracował całą zimę. Często zachodziłam do jego maleńkiego warsztatu wydzielonego w części obory, siadałam na pryzmie drewna i z ciekawością przyglądałam się wielkim ogorzałym dłoniom zręcznie pracującym w migoczącym świetle jarzeniówki. Chowałam nos w szalik, broniąc się przed kwaśnym zapachem słomy, i kuliłam się z zimna, mimo to nie przepuszczałam żadnej okazji, aby podejrzeć postępy w pracach. Oboje milczeliśmy: dziadek nie był rozmowny z natury, ja zaś nie chciałam uronić ani minuty z cudownego spektaklu rękodzieła. Na moich oczach z luźnych desek, które poniewierały się na podwórku, powstawał najpiękniejszy domek dla lalek, jaki mogłam sobie wymarzyć. Domek zajął centralne miejsce w moim pokoju i sercu na długie lata. Do dziś pamiętam, z jaką pieczołowitością ścierałam kurz z dachu, przestawiałam mebelki i sadzałam laleczki w równym rządku przy ścianie. Nawet kiedy z czasem deski pociemniały, a w kilku miejscach powstały dziury po sękach, nigdy nie przeszło mi przez myśl, żeby wymienić domek na inny – bo był stworzony z miłością, w pocie czoła, najukochańszymi rękami dziadka. Po wielu latach wyciągnęłam go ze strychu i podarowałam swoim córkom, a dziś domkiem bawi się moja wnuczka. Bardzo się cieszę, że moja ulubiona zabawka z dzieciństwa dostarcza radości kolejnym dzieciom. Chyba tylko drewno ma tę moc 🙂

  • Reply
    Anna Janik
    Listopad 26, 2015 at 9:03 pm

    W moim dziecinstwie miałam wiele zabawek… ale jest taka jedna, która trwa ze mną do dzis. Nie wiem, czy można ja zaszufladkować do kategorii zabawki, ale jest to małe krzesełko z pieskiem. To było miejsce wypoczynku, to był podnózek, ale o niego rownież zaczepiałam gumę do skakania czy zawieszałam koc by zrobic namiot. Teraz siada na nim moj syn 🙂 i robi z niego garaż dla samochodów 🙂

  • Reply
    Justyna Potomska
    Listopad 26, 2015 at 10:55 pm

    Bez wątpienia moją ulubioną zabawką w dzieciństwie była zwykła, niepozorna guma do skakania, którą do dziś wspominam bardzo ciepło.
    Niby był to tylko kawałeczek rozciągliwego sznurka, koloru zielonego, który mieścił się w kieszeni, ale ile potrafił sprawić radości i frajdy:)
    Guma integrowała, uczyła współpracy, zdrowej rywalizacji, poprawiała sprawność fizyczną, pobudzała wyobraźnię, uczyła pomysłowości, sprawiała, że czas mijał bardzo szybko i że śmiechom nie było końca.
    To była świetna zabawa, która miała wiele odmian i wariantów, w którą można się było bawić dosłownie w każdym miejscu, a przy tym mogło w niej brać udział tyle osób, ile akurat było chętnych.

  • Reply
    Kasia Marzantowicz
    Listopad 27, 2015 at 6:26 am

    Do dziś pamiętam zabawę, której początki były w przedszkolu, a w szkole podstawowej bawiliśmy się w nią na każdej przerwie… był to BEREK NADZIEMNY… Na czym polega gra w berka to wie każdy… ale berek nadziemny był jej wyszukanym ulepszeniem, polegał na tym, że wszystkie osoby będące “nad ziemią” (t.j. np. na ławce, na huśtawce, na drzewie, na ogrodzeniu itp.) były bezpieczne, zabawa polegała na przemieszczaniu się pomiędzy bezpiecznymi miejscami tak, żeby berek nie złapał… im bardziej wyszukana baza i trudniejsza do utrzymania się nad ziemią tym lepiej 🙂

    • Reply
      Kasia
      Listopad 27, 2015 at 10:22 am

      Dziewczyny czekam na więcej i więcej. :*:**

  • Reply
    Aleksandra.T
    Listopad 27, 2015 at 12:10 pm

    Szara myszka. Dostałam ja mając kilka miesięcy. Towarzyszyła mi bardzo długo. Z racji tego ze nie był to typowy pluszak i rzadko dało się ja uprac moja mama co jakiś czas zmieniała jej wdzianko…dorabiala rączki nóżki oczka. Pamiętam jak dziś że będąc już w podstawówce sama ja ulepszalam….przez to że była już strasznie stara a moja słaba rączka nie miała siły aby mocno przyszyc części myszki do tułowia często odpadly. Ale kochałam ja…była moja przyjaciółką na dobre i złe. Alee poszłam do gimnazjum później liceum a myszka została w domu rodzinnym i zaginęła podczas przeprowadzki mojej mamy…..do dziś czuje żal mając już swoje dziecko….chciałbym jeszcze ja odnaleźć i podarować swojej córce żeby mogła ja kochać jak ja….

  • Reply
    cempelka
    Listopad 27, 2015 at 3:10 pm

    Ja pamiętam organki małe, białe fałszujące podłączane do prądu. Gdy się podkrecało głośność to srasznie trzeszczały. Grałam na nich z tatą który sprawił że instrumenty są obecne ze mną po dzień dzisiejszy. Marzę aby taka samą magią zarazić moja córeczkę. ” Gdzie usłyszysz śpiew tam wstąp, tam ludzie dobre serca mają. Bo ludzie źli ah wierzaj mi, Ci nigdy nie śpiewają”

  • Reply
    Agnieszka.W
    Listopad 27, 2015 at 8:13 pm

    23 lata temu, gdy byłam jeszcze bardzo mała,
    pluszową małpkę od innej dziewczynki dostałam.
    Mój tata remontował dom u pewnej rodziny,
    wspomniał przy tym, że w ostatnim czasie robię smutne miny.
    Dziewczynka kilka lat ode mnie starsza to usłyszała,
    i tak w kwietniowy ranek mamie powiedziała:
    „Daj tą małpkę tacie tej małej dziewczynki, Agusi,
    ta małpka ją pocieszy i do uśmiechu zmusi.
    Ja jestem już duża i jej nie potrzebuję,
    a Agusię ta małpka na pewno uraduje!”.
    I tak od dziewczynki, której wcale nie znałam,
    białą, pluszową, miękką małpkę w prezencie dostałam.
    Od razu tą małpkę pokochałam szczerze
    i że darowana była z serca głęboko w to wierzę.
    Jest ze mną do dziś, choć nie miała ze mną łatwo i z mą siostrą,
    toczyłyśmy nieraz walkę o małpiatkę ostrą!
    Nie raz długi jej ogon w rączce trzymałam,
    w jej brązowe oczy patrzyłam, na których żółte obwódki miała.
    Miała również mały, czarny nosek błyszczący,
    a kolor jej łapek był lekko się różowiący.
    Często na jej szyi żółtą kokardę wiązałam,
    pod ławą w pokoiku jej futerko czesałam
    i choć nie miała żadnych bajerów, gdy ktoś chciał się nią bawić,
    gotowa byłam go pobić i za próg domu wystawić.
    Na imię dałam jej Mija, choć nie wiem, dlaczego?
    Może nie umiałam powiedzieć czegoś trudniejszego?
    Nie raz w czasie zabawy nazwałam ją swoją córeczką
    w czasie snu była mą przytulanką i miękką poduszeczką.
    A gdy czegoś się wystraszyłam i bardzo się bałam,
    ona wszystkie strachy zaraz odpędzała!
    Była lekarstwem na smutki i na bóle brzuszka,
    bez niej za nic w świecie nie chciałam iść do łóżka!
    Szeptałam jej na uszko najmniejsze sekrety,
    nawet, gdy jedno z uszek odpadło niestety.
    Może to dziwne, ale często wydawało mi się, że to dziewczynka mała,
    może nawet ta sama, która mi ją dała?
    Nigdy nie podziękowałam tej dziewczynce, gdyż nie miałam okazji,
    jednak pomyślałam o niej ciepło bardzo wiele razy!
    I mam nadzieję, że spełniają się jej wszystkie marzenia,
    może swą postawą znów na lepsze życie czyjeś zmienia? 🙂
    Dla mnie była początkiem dziecięcej do zabawki miłości,
    dała mi przecież tak wiele, źródło dziecięcej radości!

  • Reply
    mama stasia
    Listopad 27, 2015 at 8:36 pm

    Hmm zabawka to to nie była,ale pamiętam taki atlas geograficzny dla dzieci Świat i Człowiek, w który potrafiłam wpatrywać się godzinami marząc o dalekich podróżach i napotkaniu tych cudów natury z dziecięcych obrazków, uwielbiałam również wsłuchiwać się w opowieści wujka będącego wtedy marynarzem, zawsze pokazywał mi na mapie ostatnie kursy rejsów i napotkane tam zwierzęta 🙂

  • Reply
    Ania T.
    Listopad 28, 2015 at 8:44 am

    Zabawki….. Małe, duże, pluszowe, drewniane, kolorowe lub te czarno białe… A ja najmilej wspominam plastikowego słonika pozytywkę. Dziś, kiedy wokół mamy mnóstwo przepięknych, starannie wykonanych i ciepłych, drewnianych zabawek z duszą, pewnie wydawałby się nam tandetny, może trochę kiczowaty… Na pewno nie wart zakupu. A dla mnie był bardzo cenny. Mój tata był kierowcą samochodu ciężarowego, bardzo często nie było go w domu. Zimą, jeździł na Śląsk po węgiel. Czarne złoto… Wiecie jak trudno w czasach mojego dzieciństwa było o węgiel? Tata stał tydzień, dwa, czasami dłużej przed kopalnią, w kolejce kilkunastu a czasami ponad setki samochodów czekając na załadunek. Jego domem była kabina Kamaza, ogrzewana małą butlą gazową. A zimy nie były takie łagodne jak teraz… I właśnie w taką mroźną zimę spędzałyśmy z siostrą i mamą ferie u babci w górach. A tata jak zwykle w trasie. Ale pewnego wieczory, kiedy razem z siostrą leżałyśmy już w łóżku, w drzwiach stanął właśnie tata! Okazało się, że inny kierowca poznany w kolejce mieszka w Milówce, czyli miejscowości, w której spędzaliśmy ferie! Tata z nim przyjechał na całe dwa dni! I przywiózł ze sobą właśnie słonika…. Miał kolor jasnoniebieski i był pozytywką. Kiedy pociągało się za sznureczek i grała melodia, jego nogi, ręce, uszy i trąba poruszały (jak w drewnianym pajacyku). Pamiętam, że ciągle kłóciłyśmy się z siostrą o to, która ma z nim zasypiać. Do dziś wspominam słonika z ogromnym sentymentem i … uśmiechem 🙂

    Na fb wszystko polubione, grafika udostępniona.

  • Reply
    Marta
    Listopad 29, 2015 at 7:27 am

    Moje życie jest wypełnione muzyką, od najmłodszych lat. Mój tata jest stolarzem i dawniej jak byłam dzieckiem nie było takich zabawek jak mini gitara. Tata mi taką gitarę zrobił, była identyczna jak ta od Janod 🙂 kiedy już skleił wszystko i klej wysechł, pozwolił mi malować, wybrałam czerwoną farbę i tak pomalowaną gitarą tata przekazał mi miłość do instrumentów. Związek z gitara bardzo ścisły ma ulubiona zabawa z dzieciństwa. Kiedy przychodzili do rodziców znajomi, czy to był obiad, ognisko czy tylko herbata to mama pozwalała mi się przebierać w strój artystki i dawać występ dla gości. Grałam na gitarze i śpiewałam, oczywiście było to bardziej udawanie ale miałam mega radość przy tej zabawie. Jestem wdzięczna moim rodzicom za to, że zawsze mieli dla mnie kreatywne zabawy.

  • Reply
    magda j
    Listopad 29, 2015 at 7:30 pm

    Moja najcudowniejsza perkusja zrobiona ze zużytych garnków i patelni. Nikt takiej nie miał i nikt nie byl w stanie zrobić takiej samej 😉

  • Reply
    Daria P.
    Listopad 30, 2015 at 8:42 pm

    Moja ulubiona zabawa z dzieciństwa była chyba najdziwniejsza:) Razem z siostrą bawiłyśmy się w czajnik! woda do buzi plus korek i czekanie, aż woda się zagotuje i wtedy gwizdanie,:P na zmianę pełniłyśmy funkcję czajnika:) Taką trzeba mieć wyobraźnię!:P

  • Reply
    Kasia B
    Grudzień 1, 2015 at 11:25 pm

    Na myśl o zabawkach z dzieciństwa w mojej głowie pojawia się obraz szarego pieska, którego pokochałam od pierwszego wejrzenia. Niestety ta moja miłość długo nie trwała. Nienawidziłam go już wieczorem, tego samego dnia. Psiak spodobał mi się tak bardzo, że byłam w stanie oddać za niego mój ukochany smoczek, z którym nie potrafiłam się rozstać. Wieczorem szykowałam się do spania i z każdą chwilą coraz bardziej żałowałam tej decyzji. Odwrotu nie było. Pluszak latał po całym pokoju, był kopany i bity. Od tej pory obrywało mu się dosłownie za wszystko. Dzielnie to znosił patrząc na mnie swoimi smutnymi oczami. Sama nie wiem jak to się stało, ale w końcu go pokochałam. Próbowałam mu wynagrodzić te wszystkie złe chwile i zabierałam go wszędzie. Czasami musiałam wysłuchać kilku słów krytyki ze strony rówieśników, współczuli mi takiego przyjaciela. Fakt, mój miś do najpiękniejszych nie należał. Był szary, porozciągany, ponury i nie potrafił utrzymać równowagi. Za to serduszko miał pełne miłości!

  • Reply
    terenowka
    Grudzień 2, 2015 at 12:50 pm

    Niewiele pamiętam 🙂 bo niewiele tych zabawek za mojego dzieciństwa było. Mogłabym je wymienić na palcach jednej ręki. Lalka z zamykanymi zielonymi oczkami i blond krótki kręconymi włosami. Plastikowy żółty kolek z brązowymi uszkami. Drewniane klocki, z których pamiętam budowałam przeróżne budowle i szczekający piesek, którego znalazłam pod choinką, oglądając bajkę The Muppet Show. Tak… wtedy to na prawdę uwierzyłam w Dzieciątko 😀

  • Reply
    Magdamagdalenaaa
    Grudzień 2, 2015 at 2:01 pm

    Zawsze gdy o tym myśle widzę moją różową lalkę Anie, którą dostałam od Mikołaja. Potem sie okazało po latach, że przywiozła mi ją Mama z NRD 😉

  • Reply
    Joanna Lee
    Grudzień 2, 2015 at 11:03 pm

    Moją niezapomnianą zabawą z dzieciństwa był “świat dorosłych ” Pamiętam do dziś jak wyciągałyśmy wszystkie buty na obcasach (najlepsze były te które głośno stukały Ale byty to nie wszystko musiały być do tego dobrane kreacje przede wszystkim suknie falbaniaste . Dopełnieniem były klipsy ,korale,bransoletki,torebki, torebunie,a czasem pomadki Oczywiście powrót mamy z pracy kończył naszą zabawę w pośpiechu się rozbieralismy i chowałyśmy wszystko za łóżko

  • Reply
    Patrycja Głog
    Grudzień 2, 2015 at 11:08 pm

    Zamykam oczy i od razu pojawia się mi przed oczami moja ukochana Pacynka-Śmieszynka. Pewnego dnia, gdy mała, pięcioletnia dziewczynka zalewała się łzami, babcia pragnąć ją pocieszyć wzięła do ręki wielką, żółtą wełnianą skarpetę i ją zaczarowała. Pojawiły się oczy z guzików, uśmiech i wielkie królicze uszy. Skarpeta ożyła zamieniając się w cudowną pacynkę. Mała dziewczynka od razu otarła łzy, a twarz rozpromienił uśmiech. Dała się porwać zabawie z babcią i pacynką. Zapomniała o smutkach i tęsknocie za mamą. Tak narodziła się wielka miłość, która przetrwała lata. Pacynka-Śmieszynka od tamtego dnia stała się moją ukochaną zabawką. I żadne inne, nawet te najdroższe nie mogły się jej równać. Bo nie o wartość materialną chodzi, ale o wartość o wiele większą mierzoną ogromem dziecięcej miłości do zabawki. Dla mnie moja Pacynka byłą bezcenna. Zrobiona z miłości była dla mnie największym skarbem. Gdy było mi smutno zawsze przytulałam się do niej. Śpiąc z nią nie bałam się koszmarów. Ba! Nawet powędrowała ze mną na studia i schowana w torebce brała udział w mojej obronie:) Całe dzieciństwo była przy mnie. Nie tylko pełniła funkcję zabawki, ale też o wiele ważniejszą. Była moim talizmanem. Wyobrażałam sobie, że tak jak tamtego dnia, gdy babcia ją zrobiła, tak już zawsze rozproszy wszelkie dziecięce smutki. Niestety nie mam jej już przy sobie. Zgubiłam ją ku mej rozpaczy. Ale wierzę, że znalazło ją jakieś dziecko i tak jak ja zakochało się w tej niepozornej Pacynce-Śmieszynce. I odnalazło w niej tę magię co ja! Gdy patrze teraz na śpiącą córcię żałuje, że nie mogę jej przekazać mojej zabawki. Ale zbliżają się święta. To czas czarów. Może i dla niej ożyje zabawka, która zawładnie jej maleńkim serduszkiem?

  • Reply
    Kasia Cubała (kasiatkom)
    Grudzień 3, 2015 at 12:03 am

    Moje wspomnienie dotyczy dużego konia na biegunach. To nie była zwykła zabawka, bawił się na niej jeszcze mój tata, później my, kochałam mojego konika i często prosiłam tatę, żeby odkręcił bieguny . Po co? Zabierałam wtedy mojego konika na trawkę. Udawałam, że jest prawdziwy, że sobie razem siedzimy przed domem. Uwielbiałam go za te jego wybujałe zabawy, długą grzywę i jego wielkość.

  • Reply
    Kasia
    Grudzień 3, 2015 at 12:33 am

    piękne historie od Was tu mam czekam do piątku na Wasze wspomnienia :* i wybieram 2 osoby którym Mikołaj przyniesie dobre wieści :*:*::*

  • Reply
    Mama w kitlu i dzieciaki
    Grudzień 3, 2015 at 8:26 am

    Dziecinstwo kojarzy mi się drewnianą kolejką o której bardzo ale to bardzo marzyłam jako mała dziewczynka. Zobaczyłam kiedyś taką u kuzyna w Krakowie. I mimo że kochałam lale i misie bardzo marzyłam o kolejce i torach. Wszyscy dorośli próbowali mi wytłumaczyć że kolejki są dla chłopców. Było mi smutno bo to było takie wielkie marzenie. Aż przyszły moje urodziny i tato podarował mi najpiękniejszą kolejkę którą pomalował własnoręcznie w kwiatki by była dziewczyńska. A najpiękniejsze wspomnienie to to że codziennie tato po pracy siadał ze mną i bawiliśmy się godzinami tą kolejką. Tak po cichu myślę że mój tato spełnił nie tylko moje marzenie z dzieciństwa a również swoje. Bo tatowie mają w sobie zawsze cząstkę małego chłopca. Takie wspomnienia są na zawsze w sercu. Kolejka była tą moją ukochaną zabawką z dzieciństwa nie tylko ze wzglądu na samą zabawkę ale też na ten wspólny czas z tatą.

  • Reply
    Kasiatvnturbo
    Grudzień 3, 2015 at 11:14 am

    Moimi ulubionymi zabawkami z dzieciństwa były zdecydowanie kucyki PONY! O jakże mocna i nieprzerwalna to była miłość i została do dziś

  • Reply
    kasiagol
    Grudzień 3, 2015 at 12:16 pm

    Moją ulubioną zabawką w dzieciństwie była tablica czarna do pisania kredą…. Bawiłam się w szkołę. Ja oczywiście byłam nauczycielką, miałam dziennik lekcyjny ( prawdziwy) i wpisywałam oceny moim zabawkom…I chyba dobrze mi to wychodziło bo dziś jestem nauczycielką!!!!

  • Reply
    wwiissnia
    Grudzień 3, 2015 at 5:12 pm

    M MOJA zabawka którą wspominam do dziś z dzieciństwa to domek z gałęzi,
    O ORYGINALNĄ zabawkę wykonał mi dziadek by “ścinki” wyszły z uwięzi !
    D DOSKONAŁY domek był dość spory, mogłem w nim parkować samochody,
    E ESENCJĄ jego zapachu była “kora”, domek pełen twórczości i wygody !
    L LUBIŁEM się nim bawić bardziej niż zabawkami które rodzice mi kupili,
    S SPOSOBÓW na zabawę miałem wiele, a co rodzice moi zrobili ?
    O OTÓŻ pewnego dnia remont w starym mieszkaniu przeprowadzali,
    U UŻYLI siły, chcieli wszystko “szybko” “szybko”, na nic nie uważali …
    T TEGOŻ dnia mój domek z gałęzi z którym wiązałem wspomnienia się rozleciał,
    F FAJNY potencjał zabawy, radość i kłębek marzeń ?Do kosza wzleciał !
    I IDEALNA to była zabawka, pamiętam jak ii z kotkami się z nim bawiłem,
    T TOTALNIE odjechane pomysły, kotkom łóżka tam ścieliłem …

    Dziś ? Nie ma już “prawdziwych” zabawek . Plastik zastąpił niemalże wszystko ! Zabawki są identyczne w setkach egzemplarzy . Mój domek z gałęzi ? Był jedyny w swoim rodzaju ! Stworzony z miłością, dokładnością był dla mnie jak struna dla gitary – bez niej gitara by nie grała ! Wspominam tą zabawę bo od zawsze chciałem byś kierowcą bądź mechanikiem, domek służył mi za garaż a czasem warsztat dla samochodzików.
    Dziś ? Moja córka chciałaby zostać piosenkarką grającą na gitarze bądź dowolnie innym instrumencie (na razie wykorzystuje garnki z kuchni i tłuczki ) . Ale któż to wie, co los przyniesie !
    Pozdrawiam Tomasz, wwiissnia@gmail.com

  • Reply
    Martyna
    Grudzień 3, 2015 at 8:19 pm

    Ja lubilam kreatywne zabawki. Zawsze zbieralam kapselki po oranżadzie , wycinalam moje ulubione postacie z bajek i przyklejalam do ich wnetrza bawiac sie w przerozne zabawy. Z siostra robilysmy wyscigi kapselkami , ukladalysmy wiezyczki , bawilysmy sie w zgadywanki co kryje sie pod danym kapselkiem , bawilysmy sie w tzw.kolko i krzyzyk tylko w wersji bajkowej. Bralysmy dwa rodzaje postaci ta ktora uzbierala trzy te same w jednej lini wygrywala. Fajne czasy , dzieki ktorych uczylysmy sie wyobrazni i kreatywnosci. Potrafilam zrobic cos z niczego a przy tym dobrze sie bawiac. Same przygotowania sprawialy mi frajde. Te kapselki naprawde robily ogromna furore w moim przypadku i byly ulubiona zabawka na kilka sposobow 🙂

  • Reply
    AsienkaPL
    Grudzień 4, 2015 at 12:21 pm

    Był grudniowy wieczór wigilijny, mała Asia właśnie oczekiwała pierwszej gwiazdki, aby zasiąść z rodziną do kolacji wigilijnej. Pospiesznie wcinała pyszne pierogi robione przez ukochaną babcię czy ulubioną warzywną sałatkę popijać co rusz niewielką łyżeczką czerwonego barszczu. Po kilku minutach stwierdziła,że już jest po kolacji więc przyszedł czas na wypatrywanie Mikołaja. Ten przyszedł niespodziewanie, a pod choinką odnalazła piękną dużą lalę oraz wiklinowy wózek dedykowany specjalnie dla niej. Co zrobiła w tym czasie trzyletnia Asia? Oczywiście zabrała lalę na pierwszy spacer po pokoju, pokazała kuchnie, łazienkę oraz niewielki pokój który należał tylko do małej trzyletniej dziewczynki. Lalka Asi towarzyszyła jej całe dzieciństwo, wspólnie spacerowały w parku, bawiły się z innymi dziewczynkami oraz ich lalkami, a w domu bawiły się po prostu w mamę i córeczkę. Dzisiaj mała Asia ma ponad 30. lat, lecz nadal w jej szalce gości lalka, która pomimo wielu lat wygląda ciągle tak samo. Zadbana, wyściskana i kochana. Czeka na mała dzielną dziewczynkę, która pokocha ją tak samo mocno jak niegdyś Asia.

  • Reply
    Alicja
    Grudzień 4, 2015 at 12:27 pm

    Dzieciństwo kojarzy mi się z beztroskimi czasami,
    ulubionymi i kochanymi zabawkami.
    Ale każdy miał swojego ulubionego przyjaciela,
    którego najchętniej wszędzie by zabierał.
    Mieszkałam na wsi z kochanymi Dziadkami,
    i zarazem z drewnianymi zabawkami.
    Mój dziadek na punkcie drewna zawsze miał bzika,
    więc co z tego wynika ?
    Robił z tego materiału cuda,
    taki właśnie konik z drewna Mu się udał 🙂
    Dziadek z zawodu stolarzem był,
    naprawdę olbrzymi talent w Jego głowie się krył.
    A Jego ręce to aż radością kipiały,
    z resztą Dziadek był wtedy szczęśliwy cały.
    Ten konik miał w sobie magiczną moc,
    rozgrzewał mnie jak zimą wełniany koc.
    Oczywiście imię mu nadałam,
    Konia Franka przy sobie miałam.
    Gdy po raz pierwszy zobaczyłam,
    od pierwszego wejrzenia się w nim zauroczyłam.
    Serducho mocniej biło, na ciele były dreszcze,
    spędzonych razem chwil pragnęłam jeszcze, jeszcze i jeszcze.
    Jak magnes mnie przyciągał,
    do wspólnych zabaw całą mnie “wciągał.
    Piękna grzywa i ogon z włóczki zrobiony,
    sznurek mocno zaczepiony.
    I ten wóz przyczepiany,
    co ja w nim woziłam oo rany.
    Ten konik był dla mnie jak piesek,
    bezpieczny, mocny – bo z drewna desek.
    I choć niekiedy na drodze z kamieni się wywrócił,
    niczego nie złamał – chociaż się przewrócił.
    Wspólne wypady na spacery,
    ten konik zawsze był ze mną szczery.
    Na spacery wóz odpinałam,
    dodatkowego ciężaru dla Franka nie chciałam.
    To były nawet wspólne wypady do sklepu na zakupy,
    czasem to na wozie ciągnęłam zakupione buty.
    To zabawy z sąsiadkami,
    wóz był niekiedy z ziemniakami,
    z których frytki robiliśmy,
    i Franka także karmiłyśmy 🙂
    To był mój przyjaciel bliski bez wahania,
    ciągnąc go za sobą czułam się jak prawdziwa dama.
    Koleżanki mi go zazdrościły,
    smakołyki Mu przynosiły.
    Nie miałam psa bo jestem na sierść uczulona,
    był za to Franek – tą zabawką byłam zachwycona.
    Dziadek zawsze mi powtarzał, że zabawka drewniana,
    jest wytrwała, solidna a “z Ciebie to wariatka- dama” 🙂
    Niestety przy przeprowadzce do nowego domu się gdzieś zagubił,
    niestety na wieczność mi się zgubił.
    Ohh kilka dni za nim płakałam,
    Ale jakoś sobie radę bez Niego dałam.
    Wtedy Dziadka już z nami nie było,
    i już drugiego takiego się nie zrobiło.
    Zapamiętany czas, zapamiętane wrażenia
    BEZCENNE i nie do powtórzenia.
    Dzięki Wam do dzieciństwa powróciłam,
    i tak przyjemnie się na chwilę zamyśliłam.

    Polubione i udostępnione

  • Reply
    Magda mama Izuni
    Grudzień 4, 2015 at 12:58 pm

    A mi w pierwszej chwili przypomniała się poczciwa gra w gumę 🙂 Ileż to godzin się wyskakało 🙂

  • Zostaw komentarz