Lifestyle

Przepis na życie pełne szczęścia….? – Grudzień, pełen radości zamiast łez, samotności,smutku i strat z blizną w sercu.

Okres Świąteczny i Noworoczny i  jego odbiór przechodził istną rewolucję. Przez pryzmat doświadczeń, początkowo trudnych i wyjątkowo bolesnych, które miały miejsce w dzieciństwie, dorastaniu w swego rodzaju samotności, dorosłości w innym mieście poza rodzinnym domem, a obecnie macierzyństwem, przelało się we mnie wiele emocji,doświadczeń i wartości. Wyniosłam dużo przemyśleń i swego rodzaju przepis na życie i docenienie jego prawdziwych wartości . Chcę Wam dzisiaj trochę o tym opowiedzieć….

To może od początku…

Ja Kasia urodziłam się w lutym 89′ pewnej mroźnej zimym w Bydgoszczy, nie pytajcie czemu, podobno jak twierdzi Mama, był tam lepszy szpital niż w Toruniu.  Wówczas panował jeszcze ustrój, specyficzny ubogi, zwany komunizmem. Moja Mama, krótko po moim urodzeniu, za namowami Dziadka postanowiła jako młody Adwokat stawiać kolejne kroki zawodowe za granicą… Tak po kilku tygodniach organizacji Mama, a poźniej część najbliższej rodziny przeprowadziła się do Niemiec. Wszyscy śmiało twierdzą, że żyło nam się tam bardzo dobrze..

Jednak w Polsce komizm upadł, a po jakimś czasie przed Mamą (zdolną językowo) pojawił się dylemat, kolejnych lat edukacji w języku niemieckim, by móc “nostryfikować dyplom i aplikację”  tam, bądź powrotu do Polski, gdzie startowała z określonej pozycji i otwartej drogi zawodowej. Wybór okazał się oczywisty, bo wszyscy tęsknili za Polską i każdemu było łatwiej wrócić do ojczyzny, nowej, zmieniającej się, dającej wolność i duże możliwości. Po pewnym czasie wszyscy wróciliśmy… o tej historii opowiem Wam kiedy indziej ….

Zagraniczna przygoda sprawiła, że bardzo wszyscy się zżyliśmy. Tworzyliśmy swego rodzaju drużynę z Dziadkami. Święta, które wyprawiała Babcia Irena w Polsce, były zawsze ogromne, przygotowania trwały kilka dni i każdy miał swoją rolę organizacyjno – kulinarną. Ja z Dziadkiem dokonywałam wszystkich zakupów, a następnie Dziadek z wytkniętym językiem przygotowywał swoje magiczne posiłki, był niezastąpiony i wybitny, a jego posiłki były niepowtarzalne. Ja zaś ubijałam jajka, tworząc wielką pianę na ciasta i “kręciłam kremy” do ciast, połowę zarazem wyjadając paluchem z miski.  Babcia wyciągała stary zachlapany, zeszyt z żółtymi kartkami z przepisami, które od pokoleń stosowała i ulepszała jej rodzina. Na Wigilię przybywało Mamy rodzeństwo, kuzyni i ich dzieci. Przy sztukowanych kilku stołach i stoliczkach zasiadało nawet kilkanaście osób albo i więcej. Celebrowaliśmy wspólne chwile, stoły uginały się od ilości posiłków. Co roku Wigilijna tradycja, powtarzalna, dania czy repertuar muzyczny, o który dbał dziadek głowa naszego rodu….

Dziadek Jerzy, człowiek – szef  rodziny, który potrafił rozwiązać każdy problem, natury obyczajowej, biznesowej, prawnej i architektonicznej, emerytowany architekt i przedsiębiorca, człowiek uśmiechnięty z niezwykłym poczuciem humoru, otwarty towarzyski, nie posiadający wrogów. Sama nie wiem jak to robił… Stanowił dla mnie fundament rodziny, ale i Ojcostwa, kiedy rodzice ciężko pracowali, Dziadkowie poświęcili mi się w całości. Dziadek zabierał na budowy, doglądanie instalacji czy do biur kolegów. Czekał, aż policzę do stu zanim odpalił samochód, że też miał czas na to poczekać…. Był kimś wyjątkowym, bo był zawsze.. miał czas i nieskończoną cierpliwość do mnie.. zawsze bronił i chronił, czekał pod szkołą za nim zabrzmiał dzwonek.

O kurcze… i teraz trudno mi pisać dalej, po tylu latach…… kiedy miałam 8 lat, pare miesięcy przed Świętami, nagle trafił do szpitala, gdzie czekała go operacja.Wtedy zażyczył sobie przyniesienia  tylko mojego zdjęcia na parapet oraz wezwał mojego Tatę na poważną rozmowę,  prosząc go o poświęcenie całej uwagi dla ukochanego “Katinka”, zwolnienie tempa.. i obdarowanie dużą ilością miłości cierpliwości i uwagi, po  tej rozmowie zabrano Go na operację po której umarł, a mi załamał się cały Świat na milion kawałków…. jeszcze przed operacją wywieźli mnie daleko bo nie wiedzieli jak powiedzieć gdyby coś się stało…  Przywieźli i Mamę wybrano by mi przekazała wiadomość….  cóż …..po prostu płakałam, krzyczałąm, kaząłam go oddać, nie wiem jak długo to trwało, a potem przestałam mówić, mówiłam naprawdę niewiele. Psycholog dziecięcy orzekł, że przeżywam śmieć Dziadka jak dorosły…..

Świąt w tym roku (97′) nie było, Babcia nie chciała żyć albo żyła jak cień, Mama rozpaczała… Rok póżniej kolejne Święta, miały się odbyć jednak nikt nie miał pomysłu jak mają wyglądać…. naprawić atmosferę chciał Tata….

Teraz trochę kim był Tata, Krzysztof, młody przystojny brunet o ciemniejszej karnacji, dyplomata, nigdy nie krzyczący na kobiety z niebywałym gestem do ludzi i otoczenia, bardzo szczery,  zawsze świetnie ubrany, pięknie pachnący, niezwykle mądry i zdolny i ambitny, pracoholik, który wyrobił opinię najlepszego adwokata w mieście. 🙂

Ratując atmosferę grudniową zabrał mnie i Mamę na zakupy, jak dziś pamiętam pojechaliśmy do Makro po duży dom dla lalek i obiecał, że za miesiąc po Świętach kupi mi prawdziwego psa.. Trochę światła wróciło mi do serca, Tata znalazł też więcej czasu i obiecał spełnić największe marzenie…

Zostało kilka dni do Świąt (99′), z Babcią wykonywałyśmy zajęcia u niej w domu, nagle, dużo wcześniej niż zwykle rozbrzmiał domofon, który odebrałam ochoczo ja… Podniosłam słuchawkę, a Mama wykrzyczała “Krzysztof nie żyjeeeee”

Wczołgała się po schodach…. weszła na drugie piętro. Babcia i ja, zamarłyśmy w drzwiach, nie wierzyłyśmy….

Mój Tata umarł w sądzie.. wyszedł z sali rozpraw, przewrócił się nagle, padł na posadzkę i dygotał, znajoma podłożyła mu ręce i togę pod głowę by nie uderzał nią bezwiednie…. wezwali pomoc…, karetka przybyła po 40 minutach do młodego człowieka z zawałem…. nie uratowali Go.

Nie znosiłam karetek i służby zdrowia……..

Niektóre Święta…., samotne w 3 kobiety, smutne, co któreś, szłyśmy do kogoś z Rodziny. Właściwie przygarniano nas jak rozbitków.

Od wtedy do momentu poznania mojego Męża straciłam poczucie bezpieczeństwa, a przerwy świątecznej się bałam, nie lubiłam i patrzyłam w okno wyczekując końca. Wszystkich dobrze nie pamiętam…

Coż Wam mam powiedzieć, nie mam rodzeństwa straciłam Dziadka i Ojca.. Wychowały mnie kochane Kobiety, ale Kobiety… a nasza gromadka liczyła, aż 3 osoby. Zero faceta.. Funkcje męskie po jakimś czasie przejęłam ja z Mamą.., potem ja imając się drobnymi naprawami, budową domu i nadzorami… Moja Mama była i jest dla mnie całym światem poświęciła mi się, starała się być 3 w 1 i jak na jedną osobę, super jej to wychodziło. Przygotowała mnie do życia, nauczyła, że muszę sobie umieć radzić, być samodzielna i nie bać się… Wiele jej zawdzięczam.

Zapewniła wszystko, byłam pięknie ubrana, zadbana, mogłam chodzić na zajęcia jakie chciałam, miałam piękne wakacje, czytała ze mną książki, była zawsze przy mnie. Miałam Mamę lepszą, niż niektórzy mieli dwójkę rodziców razem..

Ale nie miałam Ojca do dzisiaj myślę jaka bym była gdybym miała dłużej swojego Dziadka czy po prostu Tatę. Ludzie zazdrościli mi, że żyłyśmy dobrze, pytanie czy Mamy czy tego, że żyłyśmy dobrze i w dobrych warunkach mimo, iż pracował tylko jeden Rodzic…

Jedno powiem, że w środku marzyło mi się pójść gdzieś z Tatą, było mi kiepsko, że ja Taty nie mam…. Nikomu niczego nie zazdrościłam… (nie rozumiem zazdrości) chciałam po prostu też mieć swojego Tatę…

Jednak te przeżycia pozwoliły mi być tu i teraz właśnie, w wersji bardzo szczęśliwego człowieka. Umiem cieszyć się nawet najmniejszymi sukcesami i rzeczami. Dlatego tak się cieszę, że mam swojego fajnego Męża. Widzę wartości jakie w życiu są najważniejsze dla nas i dzieci. Szczęśliwe i dobre dzieciństwo wpływa na całą Rodzinę i późniejsze życie, a największą radość daje ciepła Rodzina i drugi człowiek. Dlatego Święta są ważne, obojętnie z kim je spędzacie i w jakim czasie. Uczyńcie z tego czas wyjątkowy i dajcie wszystkim buziaka… nie jest ważne ile dan macie, na stole i czy umiecie super gotować i jeśli macie pełne kochające Rodziny, do cholery przestańcie narzekać…

Dlatego, celebruję bycie razem <3

A jeśli macie niepełne Rodziny pamiętajcie z nich powstają też fajni ludzie, wystarczy wierzyć i chcieć….

Dziękuję za poświęcony czas na moją historię…

 

—————————————————————————————————————————————————————————-

Stylizacja moja i chłopaków (Krzysia i Franka )  = total look Kapphal, Buciki Bobux

Ozdoby, Gwiazdy Ikea, Kalendarz adwentowy własnej roboty, worki Pepco.

Zdjęcia wykonała Paulina Śliwińska   kontakt do Pauliny

 

You Might Also Like

5 komentarzy

  • Reply
    Dominika
    Grudzień 26, 2018 at 10:43 pm

    Dziękuję, że podzieliłaś się tą historią. Wierzę, że nie było łatwo. Ja mojego tatę straciłam trzy lata temu. Owszem mam teraz 34 lata, męża i córeczkę. Ten rok, w którym odszedł był właśnie rokiem kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Cały czas zachodzę w głowę czy musiał się mój tata poświęcić bym miała swój wymarzony skarb? Jestem jedynaczką, mój mąż również. Nasze rodziny są mikroskopijne. Z mojej strony tylko mama (która jest najlepsza na świecie!) ze strony męża oboje rodziców. Czasem łapię się na tym, że najbardziej boję się samotności ale tak jak Ty staram się doceniać chwile, które nam razem dano i skupiać na najważniejszych wartościach!
    Pozdrawiam serdecznie Ciebie, chłopców i Twojego męża, który notabene pracuje z moją teściową w szpitalu!:)

  • Reply
    Natalia
    Grudzień 27, 2018 at 7:44 am

    Kasiu jak ja doskonale Cię rozumiem. Co prawda jestem już dorosłą kobieta ale 3 tygodnie temu zmarła moja mama i jest to przeogromy ból zwłaszcza w takim okresie około świątecznym… Od 6 lat również nie żyje mój tato więc człowiek w takich chwilach kiedy zostaje sam mocno zwalnia i stara się bardziej zadbać o swoje życie. Mocno ściskam jesteś przecudowna!

  • Reply
    Iza
    Grudzień 29, 2018 at 7:39 pm

    Każdy w pewnym momencie życia traci Ojca, Matkę, Dziadków, zostaje się tylko z Mamą, tylko z Tatą lub tylko z Dziadkami. W każdym wieku taka strata boli, obojętnie czy ma się 8 czy 30 lat. Życie, każdy to prędzej czy później musi przejść, przeżyć, otrzepać się i iść dalej. Nie ma się co nad sobą użalać.

    • Reply
      Katarzyna Wietecha
      Grudzień 30, 2018 at 9:56 am

      jasne, że w każdym wieku boli, ale w dzieciństwie ma wplyw na wychowanie i na dalszą cześć życia…

      na pewno tak piszesz bo tego nie doświdczyłas…. nie będę dyskutować.. .

  • Reply
    Bartosz
    Styczeń 2, 2019 at 9:21 am

    Piękne zdjęcia! Dzieciaki bardzo podobne do Ciebie! 🙂

  • Zostaw komentarz